W poniedziałek, 3 kwietnia, odwiedziliśmy z klasami I-III Stajnię Kaliską.
Oj, problematyczny był to wyjazd, bo pogoda straszna! Organizatorka do północy medytowała, czy go nie odwołać, z przerażeniem myśląc, co będzie, jak dzieciaki pochorują się tuż przed świętami… Ale, raz kozie śmierć! Pojechaliśmy! I całe szczęście! Bo niby takie nic nadzwyczajnego: kury, króliki, kozy, konie, psy – zwykły jeszcze niedawno widok na wsi. A okazało się, że wszyscy ogromnie potrzebujemy bezpośredniego kontaktu z naturą i było wspaniale! Ośrodek jest malowniczo położony tuż nad Liwcem, który ma tu już szerokie koryto i wartki nurt, obok las, rozległe dzikie łąki i pagórki; wszystko na raz. Dzieciaki mogły się wybiegać, wyskakać, pohuśtać, skorzystać z przejażdżki na koniu i wycieczki bryczką, wygłaskać do woli zwierzaki, które dawno do nadmiernych pieszczot przywykły. Wykonały też stroiki wielkanocne, które zabrały ze sobą do domu. A jak smakowała zupa pomidorowa i kiełbaski z ogniska! Wreszcie można było swobodnie odżyć po nieustannym siedzeniu nie tylko w szkolnych ławkach. Gdy nadeszła pora powrotu, ze zdziwieniem pytały: Już musimy jechać? Musieliśmy, ale udowodniliśmy, że pogoda nie jest przeszkodą w znakomitej zabawie. Następnego dnia były troszkę wyciszone, widać było zmęczenie, jednak wbrew najczarniejszym snom pojawiły się w szkole w komplecie – zabrakło bodajże 2 osób. I to się nazywa ekipa, z którą warto konie kraść! A ja dziękuję mamie, która zaraz wysłała sms o treści: Dziękuję za wycieczkę, dzieci są przeszczęśliwe! Bo dopiero to jest dowodem, że starania nie poszły na marne, a wyjazd może być świetny, nawet jeśli nie byliśmy w Paryżu! 😉
Opracowała: B. Grochowska